No, trochę mnie nie było ☺️ Przyznaję, że blog przestał być moim priorytetem. Od ostatniego wpisu wydarzyło się tak dużo, że wszystkiego na pewno nie opiszę, bo zanudziłabym Was na śmierć. Zastanawiałam się, czy w ogóle wracać, minęło tyle czasu, ale potem popatrzyłam na ilość odsłon i jednak ciągle jesteście! Nadal ktoś tam jest, po drugiej stronie, więc może warto? Zobaczymy, jakiejś wielkiej reaktywacji nie planuję, ale może od czasu do czasu uda mi się coś wypocić 😉
Ten rok był totalnie do dupy, ale to jest oczywista oczywistość. Jakimś fartem udało nam się na przełomie lutego i marca wyskoczyć do dziadków do Francji, po powrocie stoczyłam bój z przedszkolem, które nie chciało przyjąć Rysia, wymyślając jakąś kwarantannę nie podpartą żadnymi wskazaniami. Bo nie wiem, czy pamiętacie jeszcze te czasy (ja ledwo), ale w marcu w Polsce było kilku chorych. A we Francji, w regionie, w którym byliśmy, kilkunastu. Zostałam z chłopakami w domu w końcówce mojego macierzyńskiego, co było nie lada wyzwaniem, ale o tym za moment. Chwilę potem zamknęli pkola i żłobki, a ja...wróciłam do pracy.
Niestety, musiałam zmienić dział, z mojego ukochanego zespołu, w którym pracowałam przez 12 lat, w którym rozmawiałam tylko po francusku, któremu oddałam sporą część serca i olbrzymią ilość czasu, ślęcząc w biurze w jakichś szalonych nocnych godzinach (zdarzyło się nawet do 2 w nocy), i który po prostu bardzo, bardzo lubiłam i ceniłam, trafiłam do innego świata. W którym przede wszystkim trzeba in english. Pisać, mówić, dyskutować. Ależ to była dla mnie trauma! Bo wiecie, ja nie znam angielskiego. I nagle trafiam do działu, gdzie jest to główny język komunikacji, nie tylko wewnątrz zespołu, ale także z klientem, w dodatku na moim stanowisku nie mogę sobie po cichu usiąść w kąciku i udawać, że mnie nie ma. Wręcz przeciwnie, to ja muszę inicjować calle, ustalać proces, proponować impruwmenty, no wiecie, korpo. No,ale wzięłam się w garść, zapisałam na kurs, konwersacje, i po prawie roku mogę powiedzieć, że I did it😁Druga sprawa, kompetencje. Tam, gdzie byłam wcześniej, miałam je, wiedziałam o tym, wiedział o tym nasz klient, miałam autorytet, miałam dużą wiedzę i doświadczenie. Brakło mi tego wszystkiego w nowym dziale. Kolejny minus, więc moja wartość w moich własnych oczach wynosiła -500. Zaczęłam myśleć o zmianie pracy. Może gdybyśmy byli w biurze, nadrobiłabym niezaprzeczalnym urokiem osobistym 🦄, ale przez korona pracuję zdalnie, więc i na tym polu dupa. Wyglądało to tak, że pracowałam w języku, którego nie znałam, w procesie, którego nie umiałam, z ludźmi, których nie widziałam na oczy, a których szefową stałam się z dnia na dzień, i dwójką małych dzieci u nogi/przy piersi. No trauma. We wrześniu byłam w takim dołku, że powysyłałam CV, rycząc z niemocy, nie potrafiąc wyjść z tego impasu. I wtedy coś się zmieniło. Może to był ten moment krytyczny, po którym odbiłam się od (prawie) dna, ale zaczęło być lepiej. Pkola otworzyli w czerwcu, wcześniej żłobek, który miałam nagrany dla Rudzika, nie zgodził się go przyjąć. To ten sam, który w marcu nie chciał przyjąć Rysia, w którym dzieci były karane, a w ciągu dnia oglądały bajki długometrażowe, więc bez żalu Rysia przeniosłam, a dla Rudzika rzutem na taśmę udało mi się znaleźć inny żłobek, w dodatku dofinansowany.
Co do Rudzika, zostawienie go w żłobku okazało się większym przeżyciem dla mamy niż samego zainteresowanego. Dużo większym 😉Moje karmione piersią dziecko, zasypiajace na drzemki tylko na mnie lub w wózku, pięknie się zaadaptowało, dużo łatwiej niż Ryś. Nauczył się tam sam spać, co wykorzystaliśmy i już od dawna na drzemkę kładzie go tato, śpi w łóżeczku nawet 2 godziny, zasypia bez problemu. To dla nas duża, dobra zmiana.
A teraz wróćmy do Rysia. Ten czas, kiedy byliśmy zamknięci w domu, bez innych dzieci, zabaw, stymulacji, był dla nas bardzo trudny. Zaobserwowaliśmy zachowania, które zaczęły nas bardzo martwić, i które dołożyły się do wcześniejszych już nas niepokojących. Ryś był permanentnie pobudzony, ma maksa napięty, zdenerwowany, widać w nim było złość, negatywne emocje, które szukały ujścia i znajdowały je w agresji w stosunku do brata, do nas, psa. Ciągle w ruchu, ciągle na pełnej baterii. On nie przestawał się ruszać! Cały chodził, jakby był na speedzie. Przepraszam za porównanie, ale dokładnie tak to wyglądało. Dodatkowo nie umiał się skupić na niczym, łącznie z tv. Chciałam im jakoś urozmaicić ten czas, jak chyba każdy rodzic w tej dziwnej rzeczywistości, szukałam jakichś kreatywnych zabaw, ale nie dało się, Ryś skupiał się na każdym zajęciu 30 sekund. I leciał gdzieś się wspiąć, z czegoś skoczyć, powrzeszczeć ile sił w płucach, czymś rzucić, coś rozwalić. Nie dawał się przytulić, pogłaskać. Było nam z tym bardzo ciężko. Ostatecznie przeszliśmy przez dwóch psychologów, po to żeby w końcu wylądować na terapii wygaszania odruchów pierwotnych. Zaczęliśmy ją w tym samym momencie, kiedy Ryś poszedł do nowego przedszkola. Przyznaję, że przez parę miesięcy było lepiej, raz w tygodniu jeździmy na "masaże", jak Ryś nazywa terapię, w pozostałe dni masowałam go w domu. W grudniu odpuściłam, bo wydawało mi się, że już jest lepiej, ale niestety, wcześniejsze niepokojące zachowania wróciły. Mam nadzieję, że wkrótce będzie jakieś podsumowanie tych wizyt i zobaczymy, w jakim kierunku pójdziemy. Teraz myślę, że może w jego przypadku bardziej skuteczna byłaby terapia SI.
A tak w ogóle to wiecie, jakie mam już duże dzieci? Dwu- i prawie czterolatka! Niedowiary, co nie? A uwierzycie, że ten dwulatek mówi już niemal pełnymi zdaniami? I zamienia sobie słówka polskie z francuskimi? Taki mądrala po mamusi 😁
No, to tyle u nas. Dajcie znać, czy w ogóle tam jesteście i życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku, oby kopnął w dupę ten 2020 i to z taką siłą, coby wszyscy o nim zapomnieli 😉
Stay tuned!
Cieszę się, że wróciłaś do pisania! Jesteś i byłaś bardzo dzielna i poradziłaś sobie naprawdę świetnie! Wierzę, że ten rok będzie dla Ciebie lepszy! Trzymaj się dzielnie, ściskam Cię mocno i odezwę się z pracy - jutro wracam po krótkim urlopie
OdpowiedzUsuń❤️
Usuńpo tym jak prawie zwariowalam z moim dzieckiem odkrylam ze ono ma problemy z SI i oczami i ze to nie ja jestem najgorsza na swiecie tylko dziecko sobie nie radzi z przyczyn niezaleznych ode mnie. SI zmienilo mi swiat. no i okulary. i dieta nieustannie- bez nabialu cukru i szeregu rzeczy...i teraz moje dziecie jest cudem ktorym zachwycaja sie wszyscy...tak dlugo jak trzymamy diete, godziny snu i uwazamy by nie przestymulowac. powodzenia!
OdpowiedzUsuńU nas do zbadania też słuch, psycholog sugerował, że może być problem z przetwarzaniem dźwięków. Kurcze już druga osoba wspomina o diecie, możesz napisać coś więcej? Może być na priv przez IG lub tu ☺️
Usuńnadpobudliwosc psychoruchowa moze byc zwiazana z nietolerncja pokarmu. lub alergia. dzieci czesto reaguja tak na cukier, barwniki, nabial gluten a czasem inne rzeczy. trzeba szukac az sie znajdzie. moje dzieci generalnie nie jedza miesa, produktow mlecznych, cukru, jajek i kiedy widze ze cos nie tak ograniczam tez gluten. staramy sie jesc naturalnie i prosto. kiedy tak jest jest dobrze. jesli nie to zaczyna sie wszystko sypac...moje dziecko zawsze plakalo po ogladaniu bajek- odwiedzilismy ortoptyka i wyszlo na jaw ze ma astygmatyzm, mala wade i jest wrazliwe. od kiedy mamy okulary jest lepiej, nadwrazliwosc sluchowa i u jednego nadmierne napiecie miesniowe a u drugiego oslabione...kupa kasy poszla na te SI i inne rzeczy ale dzieci funkcjonuja DOBRZE. ogolnie gdy dziecko ma tak duza trrudnosc z koncentracja napewno bym wykluczyla cukier i nabial ...odrobaczyla i napewno bym zrobila diagnoze SI.
OdpowiedzUsuńNabiału jemy mało, czasem jogurt naturalny, naleśniki, raz na ruski rok ser kozi. Cukru trochę, choć też mocno ograniczamy, zwykle.jedno ciastko, kostkę czekolady dziennie. Trochę więcej przy okazjach typu święta. Odżywiamy się naprawdę zdrowo, mięsa praktycznie w domu nie jemy, ale w pkolu jedzą często. Zwracam uwagę, żeby jeść jak najbardziej naturalnie, bez chemii, nie jemy wędlin, produkty jak najmniej przetworzone, kasze, strączki, makarony pełnoziarniste, chleb piekę sama na zakwasie i mące żytniej.
Usuńwow brawo! czekolada moze powodowac alergie- rowniez ukryte wiec bym nie dawala- mozna znalezc cos innego. w przedszkolu to wszystko daja! sprawdzcie SI.to daje duo odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńSuper że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś na bloga:) Nie wiem, na jakim jesteście etapie w diagnozie i terapii, bo post jest tu już od jakiegoś czasu, ale gdybym mogła Ci coś doradzić, to wykonałabym badanie przetwarzania słuchowego niezależnie od diagnosy SI. Nieprawidłowości w przetwarzaniu słuchowym mogą w pewnych obszarach dawać objawy podobne do zaburzeń integracji sensorycznej. Samo badanie można wykonać bezpłatnie, a diagnoza to podstawa. Albo wyklucza problem, albo natychmiast wszystko staje się jasne i można już działać w konkretnym kierunku. Oczywiście niewykluczone, że i terapię SI będzie trzeba podjąć. Ja ze swoim dzieckiem wybieram się w kwietniu (SI), zobaczymy co powie terapeutka,też mam nadzieję na jakiś przełom... Chciałabym Ci coś mądrego napisać o diecie, ale raczej nie jestem autorytetem w tej dziedzinie, choć bardzo się staram mądrze i świadomie układać jadłospis. Moja córka nigdy nie odczuwa głodu, mój syn nigdy nie odczuwa uczucia nasycenia... Dramat. Trzymam kciuki za Was:) Justyna
OdpowiedzUsuńHej, fajnie że nadal zaglądasz 😍Tak wróciłam, że za chwilę znów zniknęłam🙈Co do przetwarzania słuchowego, kilku lekarzy zwróciło mi na to uwagę, muszę się faktycznie za to zabrać. Córa i syn... pomyślałabyś kilka lat temu, że będziemy mamami dwójki?😉
UsuńKilka lat temu... nigdy! Trzy lata temu wpatrywałam się w ekran telefonu mając nadzieję, że zadzwonią z OA i zaproszą nas na wiosenny kurs🙂 a chwilę później spełniły się marzenia🙂 uściski!
OdpowiedzUsuńNo i doszedłem do bieżącego roku 2021 z czytaniem bloga. SI kojarzyło mi się tylko z układem jednostek miar. Może przez to że jestem ścisłowcem. Dopiero google mi podpowiedział co to jeszcze może znaczyć. Ryś rzeczywiście może to mieć i koniecznie trzeba udać się na badania i jeżeli to stosowne to terapię.
OdpowiedzUsuń